pomieszczenia. Pozostali zaczęli okładać niefortunnego kochanka. Gdy w końcu, skatowany, zdołał wydusić z siebie pytanie, o co chodzi, usłyszał: - Wiesz, ty głąbie, kogo podrywasz? To jest dziewczyna Ojca! Już jesteś trupem! <br><tit>Coraz większe wypłaty za życie</> <br>Niezorientowany milioner dowiedział się, że Ojciec to przywódca jednego z poznańskich gangów. On nie rzuca słów na wiatr. Wydał konkretne polecenie, by "frajera wywieźć do piachu". Kazimierz zdawał sobie sprawę, że znalazł się w śmiertelnym niebezpieczeństwie. Bandyci zwracali się do siebie, używając pseudonimów: Kaptur, Jacol, Bankowiec, Doktorek. Mówili, że mają swoje wtyki. Dzwonili z telefonów komórkowych do "ważnych osobistości" i do Ojca. Przerażony mężczyzna gotów