zbliżyłam się do niej. <br><br>Mogła mieć dwanaście, najwyżej trzynaście lat. <br>Ubrana była w połataną i wypłowiałą sukienkę <br>z różowego perkalu, a na nogach miała za duże, <br>najwidoczniej matczyne buciki. Jej jasne włosy ściągnięte <br>były do tyłu w śmieszny, sztywny warkoczyk, związany <br>kawałkiem czarnej tasiemki. Chuda, piegowata twarzyczka miała <br>wyraz dziwnej słodyczy, a złotoorzechowe oczy patrzyły <br>na śpiące dziecko z taką łagodnością, że <br>nagle, od pierwszego niemal spojrzenia, poczułam dla niej to samo, <br>co niegdyś dla Sabinki. Moja nieśmiałość i dzikość <br>stopniały nagle, jak gdyby nieznajoma dziewczynka nie na dziecko, <br>lecz na mnie patrzyła tymi ciepłymi, złotymi oczyma. <br><br><br>- Czy... czy mogę tu