Typ tekstu: Książka
Autor: Konwicki Tadeusz
Tytuł: Dziura w niebie
Rok wydania: 1995
Rok powstania: 1959
drwala osowiały Polek. Babka ukłoniła mu się szyderczo i rzekła:
- Wieczór dobry paniczowi. Naspacerował się jak jaki pan przez cały dzień i teraz na nocleg wraca?...
7. Siedzieli pod ogromnym dębem spękanym czarno od gromów. W połowie wzgórza, między choinami, widać było zakonnice pochylone nad warzywnikiem. Z komina drewnianego klasztoru sączył się świecko i bezwstydnie rzadki dym.
- To może ja do nieba mówiłem, co? Może mi się tylko wydaje, że coś było powiedziane? Po chwili milczenia Lońka rzekł:
- Nie mogę przyrzec, Łapa. Po obiedzie muszę tyrać, jak starczy czasu, to przylecę.
- A wy? - zwrócił się Łapa do pozostałych.
- Jasne, przyjdziemy - skwapliwie szepnął
drwala osowiały Polek. Babka ukłoniła mu się szyderczo i rzekła:<br>- Wieczór dobry paniczowi. Naspacerował się jak jaki pan przez cały dzień i teraz na nocleg wraca?...<br>7. Siedzieli pod ogromnym dębem spękanym czarno od gromów. W połowie wzgórza, między choinami, widać było zakonnice pochylone nad warzywnikiem. Z komina drewnianego klasztoru sączył się świecko i bezwstydnie rzadki dym.<br>- To może ja do nieba mówiłem, co? Może mi się tylko wydaje, że coś było powiedziane? Po chwili milczenia Lońka rzekł:<br>- Nie mogę przyrzec, Łapa. Po obiedzie muszę tyrać, jak starczy czasu, to przylecę.<br>- A wy? - zwrócił się Łapa do pozostałych.<br>- Jasne, przyjdziemy - skwapliwie szepnął
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego