Typ tekstu: Książka
Autor: Krzysztoń Jerzy
Tytuł: Wielbłąd na stepie
Rok wydania: 1996
Rok powstania: 1978
i nicpoń skrwawił sobie całe stopy, gdyż zapomniał, co ma pod nogami - i potrafił tego wszystkiego dokonać w dziesięć dni wiejskich wakacji nad Wieprzem.
A Mariuszek? O, Mariuszek któregoś dnia, gdy miał cztery latka, przepadł jak kamień w wodę... Stefcia, służąca, choć poznanianka, dostała spazmów. Szukały go wszędzie, w całym sadzie, w całym domu i pod stołem w jadalni, gdzie lubił zasiadać ukryty za obrusem i zajadać masło z cukrem wykradzione ze spiżarni. Dzieciaka nie było! Boże święty, Cyganie ukradli? Ależ do Grodna od lat Cyganie nie zaglądali. Pobiegły do sadu, przeszperały krzewy malin, bo czasem tam lubił zasypiać. Na jabłonki
i nicpoń skrwawił sobie całe stopy, gdyż zapomniał, co ma pod nogami - i potrafił tego wszystkiego dokonać w dziesięć dni wiejskich wakacji nad Wieprzem.<br>A Mariuszek? O, Mariuszek któregoś dnia, gdy miał cztery latka, przepadł jak kamień w wodę... Stefcia, służąca, choć poznanianka, dostała spazmów. Szukały go wszędzie, w całym sadzie, w całym domu i pod stołem w jadalni, gdzie lubił zasiadać ukryty za obrusem i zajadać masło z cukrem wykradzione ze spiżarni. Dzieciaka nie było! Boże święty, Cyganie ukradli? Ależ do Grodna od lat Cyganie nie zaglądali. Pobiegły do sadu, przeszperały krzewy malin, bo czasem tam lubił zasypiać. Na jabłonki
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego