Typ tekstu: Książka
Autor: Krzysztoń Jerzy
Tytuł: Wielbłąd na stepie
Rok wydania: 1996
Rok powstania: 1978
ogarnął istny popłoch. Cisnęli wszystko i rzucili się do ucieczki. Kobiety, mężczyźni, dzieci. Cała gromada biegła przez step, byle dalej od pożaru, którego gorący powiew czuli na karku, byle dalej od śmierci w męczarniach. Mariuszek osłabł, upadł i zawodził. Stach wziął go na plecy i biegł truchtem, ciężko dysząc. Naczelnik sadził ogromnymi susami, on i paru innych wysforowało się przed resztę. Trwoga gnała każdego tak, że zapominali o zmęczeniu.
Zmierzch nadciągnął, ogarnęła ich noc. Trudno było biec po omacku. Krew tętniła w skroniach, w głowie się kręciło. Zwolnili zziajani, zdyszani, zmordowani do cna. I obejrzeli się, przystając.

- Z kim bym zostawił
ogarnął istny popłoch. Cisnęli wszystko i rzucili się do ucieczki. Kobiety, mężczyźni, dzieci. Cała gromada biegła przez step, byle dalej od pożaru, którego gorący powiew czuli na karku, byle dalej od śmierci w męczarniach. Mariuszek osłabł, upadł i zawodził. Stach wziął go na plecy i biegł truchtem, ciężko dysząc. Naczelnik sadził ogromnymi susami, on i paru innych wysforowało się przed resztę. Trwoga gnała każdego tak, że zapominali o zmęczeniu.<br>Zmierzch nadciągnął, ogarnęła ich noc. Trudno było biec po omacku. Krew tętniła w skroniach, w głowie się kręciło. Zwolnili zziajani, zdyszani, zmordowani do cna. I obejrzeli się, przystając.<br>&lt;gap&gt;<br>- Z kim bym zostawił
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego