Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Opowiadania drastyczne
Rok powstania: 1968
świeże, ani to okraszone. Mój pies tego by nie żarł. W samotności, panie Walczak, człowiek marnieje.
Pan Walczak spogląda na panią Helenę i przypomina sobie, jak to na wiosnę przyszła po raz pierwszy na świeży grób swego nieboszczyka męża, jak żałośnie pochlipywała. Potem pomagał jej wbić paliki do ławeczki. Razem sadzili bratki. Z czasem coraz chętniej wyruszał w niedzielę na Bródno. Miał z kim przynajmniej pogadać. Podobała mu się żywotność i energia tej podwójnej wdowy. Domyślał się, że musi mieć dużo ponad pięćdziesiątkę, skoro jej Franek umarł w wieku lat sześćdziesięciu siedmiu. Porównywał ją ze swoją nieboszczką żoną. Były podobnej tuszy
świeże, ani to okraszone. Mój pies tego by nie żarł. W samotności, panie Walczak, człowiek marnieje.<br>Pan Walczak spogląda na panią Helenę i przypomina sobie, jak to na wiosnę przyszła po raz pierwszy na świeży grób swego nieboszczyka męża, jak żałośnie pochlipywała. Potem pomagał jej wbić paliki do ławeczki. Razem sadzili bratki. Z czasem coraz chętniej wyruszał w niedzielę na Bródno. Miał z kim przynajmniej pogadać. Podobała mu się żywotność i energia tej podwójnej wdowy. Domyślał się, że musi mieć dużo ponad pięćdziesiątkę, skoro jej Franek umarł w wieku lat sześćdziesięciu siedmiu. Porównywał ją ze swoją nieboszczką żoną. Były podobnej tuszy
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego