niedosięgalnego... Z nabożeństwem uścisnął wyciągniętą rękę.<br>- Wyobraź sobie - zaczął pułkownik - że pan Dyzma miał przed chwilą incydent z tym bałwanem Terkowskim.<br>- Ach! To pan? Co ty mówisz? - ożywił się minister. - Słyszałem, słyszałem. No, no!<br>- Mało tego, uważasz - ciągnął pułkownik - gdy mu gratuluję, pan Dyzma powiada: ,,Terkowski to głupstwo, ale szkoda sałaty!" Uważasz, sałaty!<br>Obaj wybuchnęli śmiechem, a Dyzma wtórował im bez przekonania. Nagle minister urwał i powiedział znacząco:<br><page nr=14> - Los rozdętych wielkości. Pcha się, bestia, nachalnie, póki jej kto jasną cholerą w oczy nie zaświeci, a później jest mniej warta od...<br>- Od sałaty - podchwycił pułkownik Wareda.<br>Znowu zaczęli się śmiać, a minister