wspinaczki, nie do przejścia. Domyśliłam się, że to musi być zakończenie Diablej Studni, która zaczyna się pod szczytem, koło Krzyża Prowansji. Drugi korytarz, ten opadający w dół też był za stromy, żeby przejść bez sprzętu. Tym prawie poziomym płynął potok, więc domyśliłam się, że to będzie ten główny, prowadzący do sali z jeziorem.<br>Tam też ciasno było, nie przeczę, ale byłam wtedy szczupłą dziewczyną, więc się przepchnęłam przez zacisk i dalej już nie było trudności. Kłopot zaczął się jednak, i to na poważnie, gdy podeszli do tego miejsca chłopcy. Jules był dość chudy, ale za to Antoine nie żeby gruby, ale