zerwał, ale to się przydało, bo zamknął za nami te drzwiczki na schodach.<br>Wsiedliśmy do auta jak złodzieje, domy rynku czerniały trójkątnie, obrzeżone pogodnym świtem, cicho! - syknął Dziadzio, gdy Smok zapuścił motor, szum auta tłukł się w ciasnej uliczce jak alarm, zjechaliśmy w dół na przedmieście, i jeszcze niżej, nad samą rzekę, wysiedliśmy, woda szemrała przy brzegu przymilnie, sopranowym nowym szeptem, oddychała rześką mgiełką, było to jak wróżba pogody, na skarpie nad nami różowiła się fasada renesansowego pałacu z napisem na lakierowanej tablicy SZKOŁA i coś dalej mniejszymi literami, na parapecie bocznego okna wisiała damska halka.<br>- Ta Józia czy Julcia z