W latach sześćdziesiątych Pogotowie opanowało wielkie tatrzańskie ściany; przeprowadzono wiele wypraw z użyciem ciężkiego zestawu alpejskiego, który wydawał się wtedy szczytem techniki ratowniczej. Na początku lat siedemdziesiątych coraz częściej próbowaliśmy stosować improwizację, co znacznie usprawniało akcje. Ale wyniki, jakie uzyskaliśmy, były okupione ciężką pracą fizyczną. Były wyprawy, przyznać to muszę samokrytycznie, bardziej przypominające wyścigi niż spokojne, pozbawione nerwowości działania ratownicze. Doszliśmy, po prostu, do pewnej bariery i jej przekroczenie nie było możliwe bez nowego skoku technicznego. Osiągnięto to dopiero przy połączeniu trzech czynników: wprowadzenia śmigłowców do akcji ścianowych, szerokiego zastosowania metod improwizacji i pokonania obciążeń psychicznych ratowników. Obserwując więc spokojne, rozważne