dwie, typowe dla tego okresu awantury rodzinne. Świetny wynik, bo nawet żadnej "kieszonki" nie było. Byłoby niemal idealnie, gdyby jeszcze nie ten nieszczęsny gwałt z uwięzieniem...</><br>Kobieta ciężko dysząc wdrapała się na drugie piętro komendy rejonowej policji i delikatnie uchyliła drzwi. <q>- Kazano mi tutaj się zgłosić, do pana</> - powiedziała głośno, sapiąc jeszcze z wysiłku <q>- Nazywam się Jadwiga Z. i przyszłam żeby...</><br><q>- To pani...?</> - komisarz Artur J. nie potrafił ukryć zdziwienia. Spodziewał się starej, siwej, zaniedbanej i bezzębnej kobieciny, bo tak mu ją opisał kolega, który w drugi dzień świąt miał dyżur. <q>"Mówię ci, gdyby dać jej do ręki kosz, a na