zrobiłby mi krzywdę. Potem, już po wszystkim, pomyślałam, że nie wyglądał na mordercę, chociaż miał nóż. Taki duży, kuchenny, jak do siekania mięsa. To trwało kilka sekund. Podszedł, wyciągnął nóż, chwycił mnie za rękę i pociągnął w krzaki. W pierwszej chwili myślałam, że to już koniec. I kiedy kazał mi ściągać majtki, poczułam się, jakbym przeżyła wypadek. Zderzenie czołowe. Już wiedziałam, że chodzi tylko o to. Cały czas trzymał w ręku nóż i spokojnie powtarzał: cicho, bo jak nie, to wiesz, co będzie... Kazał mi się oprzeć o drzewo. A potem powiedział: takiego rżnięcia jeszcze nie miałaś, zapamiętasz ten wieczór do