a moje dziecko jedyne, Basieńka, leży obok w pokoju i nie wiadomo, czy dojdzie do zmysłów po tym wszystkim, co się stało. <br>Tu znów nieopanowany szloch wstrząsnął staruszką, ale szybko opanowała się: <br>- Ależ ze mnie gospodarz, jak ja traktuję swego gościa, proszę, niech pan zdejmie płaszcz i rozgości się. <br>Zacząłem ściągać kapotę. <br>- Czy mogę pana zaprosić do kuchni? Zrobię herbatkę i porozmawiamy - spostrzegłem z ulgą, że profesorowa wzięła się w garść. <br>- Z największą przyjemnością - odparłem z galanterią, ale niepokój mój wzrastał. Co też wydarzyło się w tym domu? Musiało to być coś okropnego i zarazem tajemniczego, ale nie miałem pojęcia, co