na powierzchnię i opromieniała nie tylko twarz, ale całą postać. Nawet bezwładna dłoń, leżąca trochę bokiem, niewygodnie, na prześcieradle, była pełna wyrazu, jak wyrzeźbiona w jasnym drewnie przez gotyckiego mistrza. Solidna, uczciwa, budząca zaufanie dłoń o długich palcach porządnie obciętych paznokciach i mocnym przegubie.<br>Ułożył tę dłoń tak, żeby nie ścierpła. Gabrysia uśmiechnęła się przez sen i chwyciła go za rękę z ufnością.<br>Grzegorz siedział nadal po turecku, z ręką uwięzioną w dłoni śpiącej żony, chrupał - najciszej jak mógł - świeżutkiego małosolnego ogórka, patrzał na Gabrysię i śmiał się sam do siebie, jak wiejski głupek. Gabrysia mówiła mu wczoraj, przed zaśnięciem, <page nr=160> że