Typ tekstu: Książka
Autor: Mariusz Sieniewicz
Tytuł: Czwarte niebo
Rok: 2003
zrobiło się głupio. "Gówniarz! gówniarz! gówniarz!" - pomyślał o sobie.
- Przepraszam... Nie wiem, co mnie napadło... jakoś tak samo... Przepraszam. Nazywam się Zygmunt Drzeźniak. Chyba jesteśmy sąsiadami, mieszkam piętro wyżej... - urwał, gryząc się w język.
Kobieta, spojrzawszy smutno na Zygmunta, zniknęła za drzwiami. Jakie ona ma oczy! Zamek, chrobot klucza i ściszony płacz dziecka. Ale buras! Zygmunt-skulony-kundel-buras wrócił po cichu do domu.
Ten płacz dziecka, nie martwy, bynajmniej, bardzo żywy, cierpiący, choć ledwie przenikający przez ściany kamienicy, słychać było bardzo długo tej nocy. Tak jak i długo jeszcze tej nocy Zygmunt stał przy oknie, w ciemnym pokoju. Niebo pozostawało
zrobiło się głupio. "Gówniarz! gówniarz! gówniarz!" - pomyślał o sobie.<br>- Przepraszam... Nie wiem, co mnie napadło... jakoś tak samo... Przepraszam. Nazywam się Zygmunt Drzeźniak. Chyba jesteśmy sąsiadami, mieszkam piętro wyżej... - urwał, gryząc się w język.<br>Kobieta, spojrzawszy smutno na Zygmunta, zniknęła za drzwiami. Jakie ona ma oczy! Zamek, chrobot klucza i ściszony płacz dziecka. Ale buras! Zygmunt-skulony-kundel-buras wrócił po cichu do domu.<br>Ten płacz dziecka, nie martwy, bynajmniej, bardzo żywy, cierpiący, choć ledwie przenikający przez ściany kamienicy, słychać było bardzo długo tej nocy. Tak jak i długo jeszcze tej nocy Zygmunt stał przy oknie, w ciemnym pokoju. Niebo pozostawało
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego