majówkę za miastem, i już snuliśmy plany, obok której dziewczyny będziemy się podczas jazdy trzymać i co może się zdarzyć, ale wkrótce zapadliśmy - w pół słowa, w pół myśli - w sen...<br>i nie słyszałem nic prócz własnego oddechu, kiedy przebudziłem się w środku nocy i uwikłany jeszcze na poły w sen, który wyniósł mnie wysoko pod niebo, poczułem, że mógłbym naprawdę wzbić się w powietrze, nie lewitować zaledwie metr czy dwa nad ziemią, ale latać, bo mam u ramion skrzydła o długich jasnych piórach, sprężyste i silne, jak aniołowie wezwani przez księdza Grzegorza w Paninie, i że wystarczy, bym podbiegł, rozwinął