widać od razu. Nie to, co ja..." I nawet nie próbowałem postarać się, żeby ktoś mnie jej przedstawił. Nawet kiedy, po latach, miałem zaszczyt odwiedzić pannę Monikę, w Konstancinie (a przy okazji ocenić talent narratorski córki wielkiego pisarza), nie przyznałem jej się do tego, o czym tu napisałem. Może przez sentyment do tego mojego nieśmiałego oczarowania z tamtych lat pozostałem dalej nieśmiały. <br> Pesymizm w ocenie moich szans u panien, czy dam, które mnie zachwyciły, potęgowała moja ogromna nieśmiałość, może trochę wrodzona, ale też i niebywale podsycona przez mego ojca przy pomocy wyjątkowo niefortunnych tym razem jego zabiegów pedagogicznych. Stałem się niejako