naszej dobrze znany, myślałem o ciotce nie znanej nikomu, żałość mnie ogarnęła i chciałem być już w domu, gdzie spokój, wykresy, bambosze, herbata, gdzie zagadka straszna nad głową nie lata, próżne me tęsknoty, marzenia, omamy, widziałem wchodzące do hotelu damy, a mojej Wandy - Wandy wśród nich nie było, i moje serce niby silnik wyło". Powoli zzuł inżynier mokasyny, a mówił przy tym "zjechałem z posterunku pięć po północy, gaz do deski dusiłem, ile w nodze mocy, w ŤBizancjumť pokój wynająłem na dobę, wiedziałem, że zasnąć tej nocy nie mogę, że mi spać nie wolno, kiedy moja żona, być może jest duszona