Typ tekstu: Książka
Autor: Andrzej Czcibor-Piotrowski
Tytuł: Cud w Esfahanie
Rok: 2001
wspinaliśmy się przez wysokie przepierzenie oddzielające od siebie nasze wanny i kąpaliśmy się w jednej we dwóch, i bawiliśmy się ze sobą, dopóki nie spłynęły do wody najpierw przeźroczyste jak sok z naciętego pnia brzozy dwie kropelki, a potem białe strużki jakby mleczu z przełamanej łodygi dmuchawca, a przedtem jeszcze siadałem tym swoim tyłeczkiem Obiemu na kolanach i czułem go między swoimi wypukłymi i pulchnymi jak u dziewczyny pośladkami, i wiedziałem, a i on wiedział, że tak łatwo można by przekroczyć tę granicę, i że może kiedyś ją przekroczymy, razem albo osobno...
a tymczasem nastąpiła zapowiadana zmiana, przestaliśmy być dziećmi Ojca
wspinaliśmy się przez wysokie przepierzenie oddzielające od siebie nasze wanny i kąpaliśmy się w jednej we dwóch, i bawiliśmy się ze sobą, dopóki nie spłynęły do wody najpierw przeźroczyste jak sok z naciętego pnia brzozy dwie kropelki, a potem białe strużki jakby mleczu z przełamanej łodygi dmuchawca, a przedtem jeszcze siadałem tym swoim tyłeczkiem Obiemu na kolanach i czułem go między swoimi wypukłymi i pulchnymi jak u dziewczyny pośladkami, i wiedziałem, a i on wiedział, że tak łatwo można by przekroczyć tę granicę, i że może kiedyś ją przekroczymy, razem albo osobno...<br>a tymczasem nastąpiła zapowiadana zmiana, przestaliśmy być dziećmi Ojca
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego