gośćmi, w większości opuścili salę. Pozostało kilku, trochę już wstawionych, nie przejmujących się zbytnio studenckimi animozjami.<br>Mieli je zresztą nie tylko oni. Jeden z rolników, właśnie ów Jan Zieliński, przemówił się ostro z porucznikiem Stefanowiczem. Gdy w odpowiedzi usłyszał epitety: opryszek i bandyta - "zareagował czynnie", jak dyplomatycznie określono przed sądem siarczysty policzek. Porucznik wyzwał go na pojedynek. Ziemianin jednak, mimo że szlachcic, nie miał chęci dotrzymać mu pola, czym tak zdenerwował swoich sekundantów, że ci zrzekli się zastępstwa w prowadzeniu jego sprawy honorowej.<br>Zieliński zresztą za każdym razem zawiadamiał policję o terminie pojedynku, co uniemożliwiało jego odbycie, a za trzecim razem