Typ tekstu: Książka
Autor: Krzysztoń Jerzy
Tytuł: Wielbłąd na stepie
Rok wydania: 1996
Rok powstania: 1978
raptownie się odsłonić. Ta chwila dojrzewa niechybnie, choć długo. Aby zaś nie czekać w zimnie, trzeba kupić kożuch.
W ów dzień świat wydawał się Griszy Samowałowowi bardzo przychylny. Gdy tak szedł wielkim krokiem, rozmyślając o Ninoczce, czuł się młody, rześki i silny. Śnieg iskrzył się w słońcu i mróz trzymał siarczysty. Byli sami z Wasylem w ogromnym, białym pustkowiu, wiorsta za wiorstą zmierzali na północ. Wzrok mknął w przestrzeń swobodną i szeroką, nad którą unosiła się wspaniała cisza. W oddali śnieg zlewał się z błękitem i migotał cudowną łagodnością.
- Wiesz, synu, że mam trzech braci. Jeśli każdy z nich też ma
raptownie się odsłonić. Ta chwila dojrzewa niechybnie, choć długo. Aby zaś nie czekać w zimnie, trzeba kupić kożuch.<br>W ów dzień świat wydawał się Griszy Samowałowowi bardzo przychylny. Gdy tak szedł wielkim krokiem, rozmyślając o Ninoczce, czuł się młody, rześki i silny. Śnieg iskrzył się w słońcu i mróz trzymał siarczysty. Byli sami z Wasylem w ogromnym, białym pustkowiu, wiorsta za wiorstą zmierzali na północ. Wzrok mknął w przestrzeń swobodną i szeroką, nad którą unosiła się wspaniała cisza. W oddali śnieg zlewał się z błękitem i migotał cudowną łagodnością.<br>- Wiesz, synu, że mam trzech braci. Jeśli każdy z nich też ma
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego