uda! <br>Adam chwycił ją za ramię. Widać było, że zbyt wiele ma w gardle okropnych słów, że one go duszą, dlatego nic nie może powiedzieć, policzki mu obwisły, przekrwione oczy zachodziły bielmem szaleństwa, <page nr=38> nienawiść podniosła się z dna życia, przybierała, rosła, nagle stanął - cały w blasku - nowy, straszny człowiek. Potrząsnął siwą Różą z zapamiętaniem, z radosną srogością, jak nareszcie odkrytym wrogiem. <br>- Ty, ty... - szeptał. <br>W szepcie był odwet niewolnika, było szczęście mordercy. Pochylił twarz nad jej twarzą, wyzwalał się i odradzał w swoim nowym, nienawistnym wzroku. Przestał szarpać żonę, biała broda zjeżyła się tysiącem żądeł, gniew wytrawiał go, prężył, rozjaśniał na