tym śnie tonął, topił się. Czarna toń zamknęła się nad jego głową, a on szedł na dno, do gardła i płuc wdzierała mu się lodowata woda. Obudził się spocony, mokry, zgrzany - choć dookoła panowało iście psie zimnisko. <br>Dosyć już, myślał, zwisając z siodła, wypatrując śladów. Najwyższy czas już z tym skończyć. <br>- Mistrzu? Słyszycie mnie? Mistrzu?<br>Ksenogloz milczał jak zaklęty.<br>Rience mocno poruszył ramionami, chuchnął w zgrabiałe dłonie. Kark i plecy kąsało zimno, krzyż i lędźwie bolały, każdy mocniejszy ruch konia przypominał o tym bólu. Nie chciało się już nawet kląć.<br>Prawie trzy tygodnie w siodłach, w nieustającym pościgu. W przenikliwym zimnie