najbardziej żyznych okolicach Litwy. W wyniku podziałów rodzinnych po reformie rolnej mojej matce przypadł Podkomorzynek, czyli tak zwany Folwark. Gospodarzyła tam, dojeżdżając z Wilna, ale to była "zagranica", co utrudniało korzystanie z dochodów. Tyle że płótno z własnego lnu służyło na moje koszule, a owce dostarczały wełny na ubrania i skór na kożuchy wyprawiane w Kiejdanach. <br> Mojemu ojcu wiodło się nieświetnie i chodząc do szkoły w Wilnie, byłem bliżej ubóstwa niż zamożności, co zresztą harmonizowało ze stanem miasta w ekonomicznej zapaści. Na uniwersytecie pomagała mi rodzina, ale jeżeli brałem, to z wyrzutami sumienia, stąd okresy chude, drobne zarobki pisaniem, stypendia. Po