nie chciała zdradzać Jacka, a dla mnie też stało się lepiej, jako że po łóżku "bardziej byś za mną tęsknił i do reszty - uśmiechnęła się po swojemu, wiesz jak - znielubiłbyś tę swoją biedną żonę; ty chyba ciągle mnie kochasz?" I miała, a przynajmniej udawała, że ma w związku z tym skrupuły. Wtedy właśnie odpowiedziałem, że chcącemu nie dzieje się krzywda. Spodobało się Lence wyrażenie, nie znała go, więc wyjaśniłem, że to - volenti non fit iniuria - z prawa rzymskiego. "Boże, ile ty wiesz", szepnęła z podziwem, też być może udając. Kilka lat potem podobny zachwyt okazywała mi ta moja Anka z Pabianic