Typ tekstu: Książka
Autor: Breza Tadeusz
Tytuł: Urząd
Rok wydania: 1984
Rok powstania: 1960
wpuścił mnie jednak do Biblioteki. Nie było co mu jego wahań wypominać.
- Szalenie był zaskoczony? - Campilli naciskał mnie. Bardzo się zastanawiał?
- Zdaje się - powiedziałem. Pani Campilli wtrąciła sucho:
- To zupełnie zrozumiałe w stosunku do ludzi zza żelaznej kurtyny.
Na to Wieśniewicz:
- Próbujących się przedostać za kurtynę z kadzidła! Campilli się skrzywił. Pani - wzruszyła ramionami. Po sekundzie ciszy odezwała się Sandra, głosem nosowym, powolnym, nie pasującym do jej ładnego śmiechu:
- Dlaczego tak mówisz? Wiesz, że tego nie lubię. Wieśniewicz nie czekając, aż skończy, roześmiał się: - Ale to swoją drogą okrucieństwo z taką rzeczą kierować ludzi do Corsiego. Na pewno leży dzisiaj chory
wpuścił mnie jednak do Biblioteki. Nie było co mu jego wahań wypominać.<br>- Szalenie był zaskoczony? - Campilli naciskał mnie. Bardzo się zastanawiał?<br>- Zdaje się - powiedziałem. Pani Campilli wtrąciła sucho:<br>- To zupełnie zrozumiałe w stosunku do ludzi zza żelaznej kurtyny.<br>Na to Wieśniewicz:<br>- Próbujących się przedostać za kurtynę z kadzidła! Campilli się skrzywił. Pani - wzruszyła ramionami. Po sekundzie ciszy odezwała się Sandra, głosem nosowym, powolnym, nie pasującym do jej ładnego śmiechu:<br>- Dlaczego tak mówisz? Wiesz, że tego nie lubię. Wieśniewicz nie czekając, aż skończy, roześmiał się: - Ale to swoją drogą okrucieństwo z taką rzeczą kierować ludzi do Corsiego. Na pewno leży dzisiaj chory
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego