rysował się na ciemnej powierzchni morza krótki ślad, pomarszczony i biały. Trochę z tyłu całego zespołu, jak doświadczona, roztropna kwoka, rakietowy niszczyciel "Warszawa" utrzymywał stateczny, pełen godności, stały kurs. To z jego właśnie centrali dowodzenia otrzymał nowe namiary, przekazane spokojnym głosem nawigatora naprowadzania. Poprawił zaraz kierunek bardziej w lewo i skupił całą uwagę na dość wąskim, nie więcej jak sześćdziesięciostopniowym wycinku kołyszącej się przed nim wody. Nieodległy, z każdą minutą ciemniejący, prawie czarny wał chmur zdawał się stać w miejscu i czekać na niego. Biajgo wciąż niezwykle skrupulatnie, centymetr po centymetrze, obmacywał wzrokiem rozległy horyzont. i ta aż bolesna skrupulatność przyniosła