dominującym był sprzeciw i odraza do swobody, która emanowała z tej siedemnastolatki; potem stół, a przy nim Witek, Andr‚, świeczniki, Wigilia, delicieux, delicieux; a kilka tygodni potem ciężki, czarny fotel w rękach syna; idzie z nim w otwartą paszczę okna, bełkocząc o kimś na dole, kto czeka, więc - "masz, skurwysynu, nie stój, usiądź" - i szept dziewczyny - "on zwariował, musi pani zadzwonić" - przywracający Teresę rzeczywistości, ale jak gdyby przez uderzenie w twarz. Przypomniała sobie o słuchawce, jak o odłożonym papierosie.<br>- Przyjedź, jeśli chcesz.<br>Nie była pewna, czy zdążyła to powiedzieć, zanim Milena się rozłączyła i dalszy ciąg wieczoru wydawał się w