było wysłuchiwanie wiecznych ochów i achów na temat A. Irytowało nas jej porównywanie go z innymi mężczyznami (zawsze na niekorzyść tych ostatnich) i śmieszyło, że mówi o mieszkaniu A. "nasze mieszkanie", a o jego jeepie "nasz samochód", choć sama ciągle mieszkała z rodzicami i jeździła małą hondą. Bo, mimo jej skuteczności, w jednym A. był nieustępliwy: owszem, byli parą, chodzili na imprezy, wyjeżdżali razem na urlopy, ale potem A. odwoził ją do rodziców. O mieszkaniu razem nie było mowy, na publiczną wzmiankę o rychłym ślubie odpowiedział jej tak arogancko, że zniknęła w toalecie na pół godziny. Poza tym było wszystko w