i matka chorowita, a ten taki czort. Masz obiad w dzbanku, pójdę krowy biedne doić. Kiedy zostali sami, Polek przywołał Salisza.<br>- Chodź tu, ojczulku, chcesz kapuśniaku posiorbać?<br>- Eee tam - rzekł Salisz, siadając obok.<br>- No masz, czego się krępujesz?<br>- Eee, ja nie głodny.<br>- Masz, masz, popróbuj. Jedli jakiś czas pracowicie.<br>- Ale skwarki. Jak chrabąszcze - rzekł z podziwem Salisz.<br>- A co ty myślisz? U nas dwa albo i trzy razy w tygodniu mięso.<br>- Poboż się.<br>- Jak Boga kocham. Mnie już nawet nadojadło.<br>- Ech, tobie dobrze - westchnął Salisz. - Żyjesz jak jaki pan.<br>- Zamienisz mnie po obiedzie?<br>- Jej Bohu, ty znowu?<br>- Muszę wyskoczyć na godzinkę