imć pana Melchiora Ostrogi robota wrzała aż miło. Czeladzie pracowali nad wykończeniem przepysznej zbroi rycerskiej dla Jego Miłości pana kasztelana płockiego, a dwóch chłopaków dęło w wielkie miechy, podsycając ognisko w ogromnym kominie. W płomieniach purpurowych i złotych tego ognia sam we własnej osobie imć pan Melchior Ostroga, świetny mistrz sławetnego płatnerskiego cechu, trzymał w cęgach potężnych sztabę żelazną, aby ją za chwilę na miecz na kowadle <orig>przekować</>.<br>Miecz ten, wraz z pancerzem, hełmem, z naramiennikami i nagolennikami, stanowił właśnie całkowity rynsztunek bojowy, po który pan kasztelan miał dziś-jutro przyjechać.<br>A cudnaż to była ozbroica! z najprzedniejszej stali, wypolerowanej jak