Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Polityka
Nr: 25
Miejsce wydania: Warszawa
Rok: 1980
Barłowska nie chce jej obecnie widzieć, nie ma odwagi, bo mąż powiesił się na oczach dzieci w kuchni. Ale czy kto winien? Po prostu los żądał, żeby się rozwiązało w ten sposób. Nie kontrolował siebie ten chłopina, nie rozróżniał swojego postępowania no i doszedł aż do tragedii, znalazł się w ślepej uliczce i dlatego się uwolnił. Żonie został balast, a on wolny, doskonale wolny, bo czas wybieli sprawy. Niektóre.
Czy spotkała się kiedy z przykrością? Śmieje się. Nie chce mówić.
- Umiem sobie radzić z tym.
Od czternastu lat jest w kolegium przy wojewodzie rzeszowskim. Ale nigdy nie posadziła człowieka.
Nie, samotna nie
Barłowska nie chce jej obecnie widzieć, nie ma odwagi, bo mąż powiesił się na oczach dzieci w kuchni. Ale czy kto winien? Po prostu los żądał, żeby się rozwiązało w ten sposób. Nie kontrolował siebie ten chłopina, nie rozróżniał swojego postępowania no i doszedł aż do tragedii, znalazł się w ślepej uliczce i dlatego się uwolnił. Żonie został balast, a on wolny, doskonale wolny, bo czas wybieli sprawy. Niektóre. <br>Czy spotkała się kiedy z przykrością? Śmieje się. Nie chce mówić. <br>- Umiem sobie radzić z tym. <br>Od czternastu lat jest w kolegium przy wojewodzie rzeszowskim. Ale nigdy nie posadziła człowieka. <br>Nie, samotna nie
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego