o rodziców, o siostry, kładła dłoń na ręce syna, odchylała głowę, mówiła w zachwycie: <br>- Popatrz ty, popatrz, jakie ona ma oczy, ta twoja żona... Choć i zła teraz jak kotka (nie, nie, nie zaprzeczaj, ja wiem. że zła jesteś), a przecież w tych oczach jakaś wiosna, jakieś odkupienie... I cera śliczna. A bluzeczkę taką trzeba Marci sprawić. <br>Wstawała, szła do fortepianu i śpiewała Czajkowskiego: "O wczesnej wiośnie było to, w puszystej brzozy cieniu". <br>Jadwiga nie mogła w tych chwilach nienawidzić Róży. Radości tak gorącej jak przy jej pochwałach, niepokoju tak narkotycznego jak przy jej śpiewie nie odczuwała nawet pośród pieszczot męża