Nie śmiałem pytać go o nic.<br> Więc ze mną milczącym dreptał dalej zielonym korytarzem naszego<br>pawilonu, po którym snuli się umysłowo chorzy, tacy jak my.<br> Tacy sami.<br> <page nr=160><br> Mniej więcej tacy sami.<br> W siakich takich pasiakach.<br> Mało kto się odzywał, więc słychać było przede wszystkim<br>uporczywy szelest stóp, szuranie kapci na śliskim linoleum.<br> Markiz ściskał mnie za łokieć, jakby lękał się, że porzucę go na<br>samym środku korytarza.<br> Nie wiedziałem, czy lęka się pośliznięcia, czy czegoś całkiem mi<br>nie znanego.<br> Na zewnątrz wszystko było znane, aż za dobrze; cztery zakratowane<br>okna na dziedziniec, dalej sześć zakratowanych okien na park, dwa<br>korytarze zbiegające