Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Twórczość
Nr: 11
Miejsce wydania: Warszawa
Rok: 1968
wilki zaczęły mocno nacierać na sanie, wyskoczył, by im się dać zjeść i w ten sposób dać swemu panu czas do ucieczki. Najbardziej w tej historii dziwiło mnie, że owe wilki zjadły wszystko: Kozaka czy Tatara, jego ubranie a nawet buty, a zostawiły tylko te pstrą czapeczkę. Czy im nie smakowała, czy może uważały, że jako zbyt kolorowa jest niezdrowa? I w ogóle skąd lasy i wilki w Poznańskiem, bo oczywiście, myślałam, że przygoda ta zdarzyła się generałowi lub komuś z jego rodziny.
I dopiero znacznie później, gdy Lubonia przestała już być dla mnie eldoradem zabawy, swobody, prezentów i miłych kuzynów
wilki zaczęły mocno nacierać na sanie, wyskoczył, by im się dać zjeść i w ten sposób dać swemu panu czas do ucieczki. Najbardziej w tej historii dziwiło mnie, że owe wilki zjadły wszystko: Kozaka czy Tatara, jego ubranie a nawet buty, a zostawiły tylko te pstrą czapeczkę. Czy im nie smakowała, czy może uważały, że jako zbyt kolorowa jest niezdrowa? I w ogóle skąd lasy i wilki w Poznańskiem, bo oczywiście, myślałam, że przygoda ta zdarzyła się generałowi lub komuś z jego rodziny.<br> I dopiero znacznie później, gdy Lubonia przestała już być dla mnie eldoradem zabawy, swobody, prezentów i miłych kuzynów
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego