Typ tekstu: Książka
Autor: Krzysztoń Jerzy
Tytuł: Obłęd
Rok: 1983
aż nadejdzie sen nocy
przedwiosennej, który was wszystkich zmorzy.
Wtedy przez nie strzeżoną szczelinę w murze albo jawnie i
bezczelnie przez uchylone skrzydło bramy przy śpiącym strażniku
wymknę się na swobodę, wymknę się w świat!
I nic mi do was ani wam do mnie!
Rózia zachrapała, ciężko i znojnie.
Mogłem śmiało uciec zza krat, nie oglądając się na nic.
I wtenczas przestałem się wahać...
Nie mogłem!
I zdawałem sobie sprawę, dlaczego.
Nie mogłem uciec od tego wyznania, które padło z moich ust w
gabinecie wobec dwóch świadków w lekarskich fartuchach.
Dwóch kobiet, które znają się na rzeczy.
Cokolwiek mnie czeka, muszę
aż nadejdzie sen nocy<br>przedwiosennej, który was wszystkich zmorzy.<br> Wtedy przez nie strzeżoną szczelinę w murze albo jawnie i<br>bezczelnie przez uchylone skrzydło bramy przy śpiącym strażniku<br>wymknę się na swobodę, wymknę się w świat!<br> I nic mi do was ani wam do mnie!<br> Rózia zachrapała, ciężko i znojnie.<br> Mogłem śmiało uciec zza krat, nie oglądając się na nic.<br> I wtenczas przestałem się wahać...<br> Nie mogłem!<br> I zdawałem sobie sprawę, dlaczego.<br> Nie mogłem uciec od tego wyznania, które padło z moich ust w<br>gabinecie wobec dwóch świadków w lekarskich fartuchach.<br> Dwóch kobiet, które znają się na rzeczy.<br> Cokolwiek mnie czeka, muszę
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego