jeszcze trudniej. Od dawna do szewskiej pasji doprowadzali go sąsiedzi przyprowadzający swoje psy, by załatwiały się pod jego domem. Choć, jak podkreśla, kocha zwierzęta, nie kocha tych, którzy mają w nosie jego dom, ogród i jego prawo do czystego trawnika. Krótko mówiąc: psy - tak, psie kupy - nie. <br>W walce ze śmierdzącym problemem znów sięgnął po prawo. Przepisy nakazują chodzić na spacery z psami na smyczach i w kagańcach, więc Kaziński postanowił nauczyć sąsiadów przestrzegać litery prawa. Dziś każdy, kto idzie z psem bez smyczy pod oknami jego domu, może się spodziewać wezwania do straży miejskiej lub sądu grodzkiego.<br>Kaziński twierdzi, że