A tu Ofelia płaczu rozpuszczała loki<br>I powietrze, co wzdęło szczawiową spódnicę,<br>Niosło ją - topielicę - przez te rącze bloki <br>Z żywej dusz arterii gdzieś na obwodnicę.<br>Cud był przy Bonifratrach. (Już zżuły ten placyk<br>Memlące trawożery.) Coś kląska w motorze,<br>Karawaniarz błąd maca, a tu Bonifacy<br>Mumijką śniadą staje w śmiertelnej pokorze<br>I kondukt sam prowadzi. Jako się przeorał<br>Przez szybkę pod ołtarzem, grzeczny tłum nie pyta.<br>Korona z <orig>glanspapieru</>, szczerbaty pastorał,<br>I świtką przewinięty jak byle najmita -<br>Jeden z naszych. Że Sykstus go jak piernik dawał<br>Polskiemu magnatowi: "masz gnat, mój magnacie!'',<br>Znak, że owego Czerwia Czerniakowa kawał,<br>Co cały