Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Morze
Nr: 10
Miejsce wydania: Warszawa
Rok: 1961
Weddella, napastliwy, nie lęka się atakować człowieka. Prawdziwa zakała spokojnego foczego rodu.
Fala spokojnie pluszcze o brzeg. Pingwinki powracają nad wodę. Muszą pisklętom przynieść pożywienie. Nie kwapią się jednak z nurkowaniem. Wsparte na ogonkach jak na laskach, pogęgują, jakby się naradzały. Od czasu do czasu, jeden naprzeciw drugiego, biją pokłony - śmiertelnie poważne, ceremonialne w każdym ruchu.
- Pewnego razu, gdy łódź podwodna wynurzyła się z morza Rossa, jednym susem wyskoczył na pokład taki pingwinek - opowiada biolog. - Myślał pewne, że to kra. Rozejrzał się uważnie po otaczających go kręgiem marynarzach. Oni nigdy jeszcze nie widzieli takiego ptaka, a on - ludzi. Podreptał do jednego
Weddella, napastliwy, nie lęka się atakować człowieka. Prawdziwa zakała spokojnego foczego rodu. <br>Fala spokojnie pluszcze o brzeg. Pingwinki powracają nad wodę. Muszą pisklętom przynieść pożywienie. Nie kwapią się jednak z nurkowaniem. Wsparte na ogonkach jak na laskach, pogęgują, jakby się naradzały. Od czasu do czasu, jeden naprzeciw drugiego, biją pokłony - śmiertelnie poważne, ceremonialne w każdym ruchu. <br>- Pewnego razu, gdy łódź podwodna wynurzyła się z morza Rossa, jednym susem wyskoczył na pokład taki pingwinek - opowiada biolog. - Myślał pewne, że to kra. Rozejrzał się uważnie po otaczających go kręgiem marynarzach. Oni nigdy jeszcze nie widzieli takiego ptaka, a on - ludzi. Podreptał do jednego
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego