szłam powoli, noga za noga do domu, z kwiatami w jednej ręce, siatkami w drugiej i ogórkiem kiszonym w zębach. Przyglądałam się światu i ludziom naokoło, szczęśliwa, że znowu widzę tak wiele kolorów, że znowu zaczynam się uśmiechać, i nagle zobaczyłam scenę z jakiegoś zwariowanego filmu, <page nr=123> tak tragiczna, że niemal śmieszna. Zobaczyłam idącego z przeciwka Starego Sępa - szedł i obstukiwał krawężnik biała laska, a przed sobą pchał wózek inwalidzki z kimś, z kobieta, o ciele skręconym w koszmarny supeł, z twarzą sztywna, nieruchoma, z rękami chudymi jak patyki, opartymi na specjalnych uchwytach. Szli powoli, badając każdy kamień, każdy słupek, jak jakiś