na święta Wielkanocy, dochodziły rzeczywiście niezwykłych rozmiarów i odznaczały się wykwintnym, delikatnym smakiem tudzież nadzwyczajną kruchością...<br>Pan Czartkowski szerokim śmiechem wtórował okropnemu gulgotaniu nieszczęsnych ptaków.<br><br>VI<br><br>Karczma stała pośrodku wsi, w miejscu gdzie wyboisty gościniec rozlewał się nagle, przechodząc w rozległy, zagnojony plac, pełen wiekuistych dziur i nigdy nie wysychających, smrodliwych bajorek. Ten plac przeznaczony był do postoju zajeżdżających przed karczmę wozów i pojazdów, z których tu często wyprzęgano konie w celu napojenia ich w pobliskim stawku.<br>Była to rudera. stuletnia chyba, częściowo murowana, w części zaś pełna drewnianych szop, walących się komórek i natłoczonych przybudówek. Całość pokrywało, niby jakiś kopciuch