Typ tekstu: Książka
Autor: Zubiński Tadeusz
Tytuł: Odlot dzikich gęsi
Rok: 2001
oczy z nadzieją? Dlaczego tak rzadko i mało marzył?

Z Szycem zetknął się znowu w pierwszy czwartek po świętym Marcinie, na targu. Szklisty chłód, jak w kamiennym kościele, niezbyt dokuczliwy, taki prostujący ramiona, więc świat odmienił się i zsiniał. Zimno i wiatry wyczyściły drzewa z liści, przydało to krajobrazowi jałowego smutku i przygnębienia. Wrony i gawrony podskakiwały, dziobiąc poślad w ciągłych utarczkach i pretensjach. Z mozołem, jakby to była katorga, ludzie wdeptywali siano i słomę w siatkę błota, kamieni, nawozu. Ogryzki, liście jak szmaty i szmaty jak liście, bryzgały kałuże. Żelazne koła przecinały ziemię, miotały się czarne grudki. Konie prychały i
oczy z nadzieją? Dlaczego tak rzadko i mało marzył?<br><br>Z Szycem zetknął się znowu w pierwszy czwartek po świętym Marcinie, na targu. Szklisty chłód, jak w kamiennym kościele, niezbyt dokuczliwy, taki prostujący ramiona, więc świat odmienił się i zsiniał. Zimno i wiatry wyczyściły drzewa z liści, przydało to krajobrazowi jałowego smutku i przygnębienia. Wrony i gawrony podskakiwały, dziobiąc poślad w ciągłych utarczkach i pretensjach. Z mozołem, jakby to była katorga, ludzie wdeptywali siano i słomę w siatkę błota, kamieni, nawozu. Ogryzki, liście jak szmaty i szmaty jak liście, bryzgały kałuże. Żelazne koła przecinały ziemię, miotały się czarne grudki. Konie prychały i
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego