Ośmieszył się przed tą głupią, kłamliwą dziewczyną. Wystrychnęła go na dudka, dał się nabrać na wyuczone, płytkie frazesy. Wielki artysta? Nie! Wielki błazen! Jeszcze jedna próba, zakończona sromotną porażką. Każda z nich woli swojego Krummla. Oto ideał przeciętności.<br>Szedł pieszo do domu, zraniony tą nową zniewagą, zawiedziony, obolały, pełen bezgranicznego smutku. Nagle poczuł się stary, nikomu niepotrzebny. Izolda miała słuszność. Cała jego sztuka, styl gry, tragiczne role - wszystko to było zmurszałe, pokryte pleśnią. Życie poszło naprzód - bez niego. Pozostały wspomnienia i gorycz rozczarowań. Nędza wielkości.<br>Mżył drobny, jesienny deszcz. Gordon ciężkim krokiem przeciął plac, idąc w kierunku domu.<br>Pojedyncze latarnie świeciły