Typ tekstu: Książka
Autor: Mariusz Sieniewicz
Tytuł: Czwarte niebo
Rok: 2003
gasł powab. Jeśli to nie działało - w oknie pojawiało się dziecko z wielkimi jak płyta gramofonowa oczami. Kobieta uciekała z przestrachem, a na wpół zrozpaczony, na wpół zdumiony facet długo wiercił się w łóżku. I ona, i on mieli potem wilgotne, budyniowe sny. Najważniejsze, że kamienica pogrążała się w spokojnym śnie... suchym śnie...
Nie cała jednak! Niebawem powracał Zygmunt Drzeźniak. Nie był to ten sam Drzeźniak sprzed paru godzin. Machając nad głową płaszczem, zahaczał o pojemniki na śmieci, trzaskał wejściowymi drzwiami, na klatce tupał donośnie i z pełną premedytacją dzwonił do drzwi lokatorów, krzycząc:
- Przepraszam! Przepraszam!
Chichotał w spazmach makiawelicznej euforii
gasł powab. Jeśli to nie działało - w oknie pojawiało się dziecko z wielkimi jak płyta gramofonowa oczami. Kobieta uciekała z przestrachem, a na wpół zrozpaczony, na wpół zdumiony facet długo wiercił się w łóżku. I ona, i on mieli potem wilgotne, budyniowe sny. Najważniejsze, że kamienica pogrążała się w spokojnym śnie... suchym śnie...<br>Nie cała jednak! Niebawem powracał Zygmunt Drzeźniak. Nie był to ten sam Drzeźniak sprzed paru godzin. Machając nad głową płaszczem, zahaczał o pojemniki na śmieci, trzaskał wejściowymi drzwiami, na klatce tupał donośnie i z pełną premedytacją dzwonił do drzwi lokatorów, krzycząc:<br>- Przepraszam! Przepraszam!<br>Chichotał w spazmach makiawelicznej euforii
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego