i w każdym towarzystwie książki. Przez całe lata nie słyszałam i mało kto słyszał, żeby cokolwiek mówił, oprócz tekstów ról, oczywiście.<br>Pewnego dnia spotkaliśmy się z okazji pokazu jakiegoś filmu w Paryżu. Zobaczyłam go z daleka, otoczonego tłumem gości festiwalowych, dziennikarzy, uśmiechniętego, jasnego, rozluźnionego i... gadającego, gadającego, gadającego. Myślałam, że śnię. Mówił po francusku, odpowiadał po angielsku, z pasją, z ożywieniem. Kłócił się, dyskutował, miał niezmordowaną cierpliwość do nocnych dyskusji artystycznych (które mnie całe życie nudziły) z awangardowymi twórcami, teoretykami filmu i teatru, z różnymi świrami, analizującymi świat przez sztukę, których zawsze pełno przy takich okazjach. Nad ranem wstawał od stołu