Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
Otarła wreszcie dłonią łzy i nie oglądając się wybiegła na ulicę, gdzie czekała na nią Jewdokia. Przyglądałem się temu odjazdowi z okna, przyciskając do serca czerepowiecką łyżkę, którą mi w ostatniej chwili wcisnęła do ręki. Sam da siebie szeptałem: "Do widzenia, Teklo... Do widzenia, Teklo...", tak jak po latach, wrzucając solda do fontanny Trevi, szeptałem: "Do widzenia, Italio", w nadziei, że dzięki temu zaklęciu jeszcze ją kiedyś zobaczę.

Pozostali znajomi nie dali o sobie dotąd znaku życia. Nie wiedzieliśmy, co stało się z Żakowiczem, gdzie podział się Winniczenko, jaki los spotkał Frołowa...

W Nowych Sokolnikach zostali tylko Kisłowowie i Warżańscy, a
Otarła wreszcie dłonią łzy i nie oglądając się wybiegła na ulicę, gdzie czekała na nią Jewdokia. Przyglądałem się temu odjazdowi z okna, przyciskając do serca czerepowiecką łyżkę, którą mi w ostatniej chwili wcisnęła do ręki. Sam da siebie szeptałem: "Do widzenia, Teklo... Do widzenia, Teklo...", tak jak po latach, wrzucając solda do fontanny Trevi, szeptałem: "Do widzenia, Italio", w nadziei, że dzięki temu zaklęciu jeszcze ją kiedyś zobaczę.<br><br>Pozostali znajomi nie dali o sobie dotąd znaku życia. Nie wiedzieliśmy, co stało się z Żakowiczem, gdzie podział się Winniczenko, jaki los spotkał Frołowa...<br><br>W Nowych Sokolnikach zostali tylko Kisłowowie i Warżańscy, a
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego