Natychmiast kilku chętnych podrzuca chrustu i szyszek. Płomień wzbija się wyżej i snop iskier z sykiem spada do pobliskiej wody. Płyną sława pieśni "Płonie ognisko w lesie..."; a potem piosenek kowbojskich. <br>- &lt;who3&gt;Wam się dobrze śpiewa, a ja neon trzecią wachtę i muszę się trochę przespać - stwierdza żałośnie "Pingwin".&lt;/&gt; <br>- &lt;who4&gt;Racja! Czas spać! - komenderuje oboźny.&lt;/&gt; <br>Za chwilę w obozowisku zalega cisza. Czuwa jedynie wachtowy. Zapatrzony w ogień, nasłuchuje naszych odgłosów lasu: pohukiwań sów i puchaczy, rechotu żab, plusku ryb w przybrzeżnych wodach jeziora. <br>Ranek. Pobudka. Słychać pobrzękiwanie pokrywy o kocioł. To wachta służbowa "parzygnatów" szykuje śniadanie. Pogoda jest nadal piękna. <br>Przed południem czas