Typ tekstu: Książka
Autor: Parandowski Jan
Tytuł: Niebo w płomieniach
Rok wydania: 1988
Rok powstania: 1947
czynszu! Bawiłem się z Teofilem w kolej, poukładał krzesła w jadalni
na podłodze jak wagony, on był konduktorem, ja pasażerem. Dałem mu swoją torbę
podróżną, chce mieć jeszcze taką maszynkę do przecinania biletów jak konduktorzy.
Zosia słaba. Cały dzień w domu. Po kolacji czytałem jej "Chata za wsią". O 10
spać.
1 lutego 1904. Poniedziałek. Mróz, o 7 rano -8°. Przy pensji wypłacili 50 koron
na komisję, na którą wyjeżdżam pojutrze. W biurze był Piekarski, aby zaprosić
na niedzielę. Instruktor nie przyszedł, sam robiłem lekcję z Teofilem. Irytacja.
Teofil w żaden sposób nie mógł przeczytać "gil". Teraz widzę, że to moja
czynszu! Bawiłem się z Teofilem w kolej, poukładał krzesła w jadalni <br>na podłodze jak wagony, on był konduktorem, ja pasażerem. Dałem mu swoją torbę <br>podróżną, chce mieć jeszcze taką maszynkę do przecinania biletów jak konduktorzy. <br>Zosia słaba. Cały dzień w domu. Po kolacji czytałem jej "Chata za wsią". O 10 <br>spać.<br> 1 lutego 1904. Poniedziałek. Mróz, o 7 rano -8°. Przy pensji wypłacili 50 koron <br>na komisję, na którą wyjeżdżam pojutrze. W biurze był Piekarski, aby zaprosić <br>na niedzielę. Instruktor nie przyszedł, sam robiłem lekcję z Teofilem. Irytacja. <br>Teofil w żaden sposób nie mógł przeczytać "gil". Teraz widzę, że to moja
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego