Typ tekstu: Książka
Autor: Jagiełło Michał
Tytuł: Wołanie w górach
Rok: 1999
grzbiet Ornaku.
Usiadła na samej grani między skałami - pisze Marek Grocholski. I notuje zwierzenie pani Janiny: Wieczorne zorze wyglądały wspaniale, potem na ciemnym już niebie wyłonił się rąbek księżyca. Zaczęłam odmawiać różaniec.
Świt. Słońce. Ciepło. Było mi bardzo dobrze, zobaczyłam kwiaty, których od lat już nie oglądałam na swoich ścieżkach spacerowych w rejonie regli - opowiada pani Janina i przyznaje, że martwiła się o rodzinę, która przecież niepokoi się jej nieobecnością w domu.
Nie wiem, dlaczego nie zeszłam do schroniska na Ornaku - przyznaje pani Janina - dzień był upalny, chciało mi się pić, zaczęłam szukać wody. Wlazłam w kosodrzewinę, potem wyszłam na jakąś
grzbiet Ornaku.<br>Usiadła na samej grani między skałami - pisze Marek Grocholski. I notuje zwierzenie pani Janiny: Wieczorne zorze wyglądały wspaniale, potem na ciemnym już niebie wyłonił się rąbek księżyca. Zaczęłam odmawiać różaniec.<br>Świt. Słońce. Ciepło. Było mi bardzo dobrze, zobaczyłam kwiaty, których od lat już nie oglądałam na swoich ścieżkach spacerowych w rejonie regli - opowiada pani Janina i przyznaje, że martwiła się o rodzinę, która przecież niepokoi się jej nieobecnością w domu.<br>Nie wiem, dlaczego nie zeszłam do schroniska na Ornaku - przyznaje pani Janina - dzień był upalny, chciało mi się pić, zaczęłam szukać wody. Wlazłam w kosodrzewinę, potem wyszłam na jakąś
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego