na samochody, czekające tym razem nie przy stacji, a po prostu na przejeździe kolejowym, i powieziono szybko wyboistą szosą. Przybyli do miasteczka B. i tu umieszczono ich w pustych celach więzienia. "Patrz, jaka sprawna organizacja" - mówili bracia Zylber.<br>Na apelu, który odbył się tego samego wieczoru, rozdzielono grupy więźniów wedle specjalności zawodowych. Nikt nie powiedział, że jest pracownikiem biurowym, lekarzem lub docentem biologii, ludzie o takich kwalifikacjach mówili: robotnik.<br>Nie przechytrzyli jednak. Tych, którzy podali się za niewykwalifikowanych robotników, rozstrzelano nazajutrz na dziedzińcu.<br>Dawid powiedział: "malarz" i odszedł na prawo. W przypływie natchnienia, obydwaj bracia Zylber podali ten sam zawód.<br>Umieszczono